Sklep Fundacji Canis

 sklep3

Sklep Fundacji Canis, gdzie kupisz upominki, ozdoby, antyki, przedmioty artystyczne, malarstwo, linoryt - cały dochód przeznaczony jest na pomoc dla zwierząt. Kup sobie prezent i wspomóż zwierzaki.

 

 

Fundacja Canis na Allegro

nasze aukcje allegro1

Zapraszamy na nasze aukcje:   Allegro

1% podatku dla zwierząt numer KRS: 0000128172

Upitax new uruchom2

Bruksela. Rząd belgijski postanowił zakazać kaleczenia zwierząt, praktykowanego często pod pretekstem "uszlachetniania" rasy. Za 5 lat żaden belgijski pies nie straci ogona ani ucha.
Nie wolno też będzie znakować zwierząt rozżarzonym metalem, usuwać pazurów kotom ani strun głosowych psom. Podobny zakaz jest już w kilku krajach Europy. Metropol 14.05.2001


 

news012Choć służbę w straży pożarnej pełni dopiero od trzech miesięcy, zdążył już zostać Majorem. - Na kolejny awans będzie musiał jednak długo poczekać: nasz komendant jest brygadierem i nie wypada, żeby pies byt od niego wyższy stopniem - żartują strażacy z Kłodzka, którzy przygarnęli bezpańskiego kundla.

Major prawdopodobnie już by nie żył, gdyby nie pomoc strażaków. Któregoś dnia jeden z mieszkańców miasta powiadomił ich, że na dachu budynku w Twierdzy Kłodzkiej jest uwięziony pies.

W remizie ma jak w domu - Wyglądało na to, że ktoś zepchnął go na ten dach z pobliskiej skarpy. Sam nie mógł stamtąd zeskoczyć, bo było za wysoko. Strasznie wył i skowyczał. Musiał tam siedzieć co najmniej od kilku dni opowiada Krzysztof Mor, strażak z Kłodzka. - Dostaliśmy się do niego używając specjalnego podnośnika z koszem. Myśleliśmy, że wróci do swojego właściciela. - dodaje. Po kilkunastu minutach pies przybiegł jednak do... remizy. - Widocznie poprzedni właściciel musiał go bardzo skrzywdzić. Kiedy mu okazaliśmy mu trochę serca, zaraz się do nas przywiązał - mówi Janusz Kosior, rzecznik komendanta. Żeby pies mógł zostać ze strażakami, komendant musiał wyrazić na to zgodę. - Postawił tylko jeden warunek: zaświadczenie od weterynarza, że zwierzę jest zdrowe wspomina rzecznik. Strażacy zrzucili się na wizytę u weterynarza. - Okazało się, że pies jest strasznie wychudzony i zarobaczony. Kupiliśmy jednak odpowiednie leki i Major tryska teraz zdrowiem. Ma wszystkie szczepienia, swoją książeczkę zdrowia - dodaje Kosior. - Każdy dokarmia go smakołykami przyniesionymi z domu.

Ma szacunek da munduru Major nie ma swojego ulubionego opiekuna. - Za często się zmieniamy na służbie, żeby kogoś mógł sobie szczególnie upodobać. Ale wyraźnie widać, jego szacunek wzbudzają tylko mundurowi. Cywile nie są dla niego żadną atrakcją - po prostu ich ignoruje i nie reaguje na żadne polecenia - opowiada Janusz Kosior. Pies ma swoje miejsce w garażu, ale najchętniej przebywa ze strażakami w świetlicy.- Przjął nasze zasady- o godz.10 wieczorem idzie spać, o 6 wstaje. dwie godziny później ze wszystkimi stawia się na zmianie służby - Opowiada jeden ze strażaków. Major nie był jeszcze na akcji, ale niewykluczone, że wiosną zacznie jeździć ze strażakami na ćwiczenia. Nie ma munduru, ale na szyi nosi obrożę z napisem "straż". - Naszym zmartwieniem jest to, że nie ma hełmu w jego rozmiarze - śmieje się Krzysztof Mor. AGNIESZKA TROJANOWICZ, WROCŁAW Super Express 2.04.2001

 


Długi majowy weekned był okresem wypoczynku, słonecznych kąpieli i rekreacji. Niestety nie byt on równie szczęśliwy dla niektórych psów i kotów. W ciągu ostatniego tygodnia do stołecznych schronisk trafiło dwa razy więcej zwierząt niż zwykle.

W czasie wolnym od pracy większość z nas wyjeżdża za miasto. Ukochany dotąd pies czy kot staje się wtedy problemem. W ciągu 4 dni majowego weekendu schronisko w Celestynowie przyjęło 15 suk i kilkanaście szczeniąt. - To dwa razy więcej niż zazwyczaj - mówi IzabeIa Działak, kierownik schroniska w Celestynowie.

Oddają lub podrzucają Na Paluch natomiast od 23 kwietnia do 3 maja trafiło 71 psów i 30 kotów. - Część z nich przynieśli ludzie. Mówili, że znaleźli w lesie albo nagle dostali alergii. Dobrze wiem, że to nieprawda. Wstyd im po prostu przyznać się, że chcą się pozbyć zwierzaka - mówi Szczepan Kawski, dyrektor schroniska na Paluchu. - Kilka zwierzaków zostało wrzuconych nocą na teren schroniska, a reszta trafiła do nas dzięki interwencji ludzi. W ten sposób na Paluchu znalazła się 3-letnia suka rasy stafford - smutne oczy, bardzo spokojna. 3 maja znaleziono ją przywiązaną do latarni na jednym z osiedli. Obok niej stała miska z wodą i jedzeniem. Nie było wątpliwości, że została porzucona.

Są inne sposoby Oddając lub porzucając zwierzęta ludzie nie rozumieją, że warunki w schroniskach nie są najlepsze. Zdarza się, że w boksach na jednego psa przypada metr kwadratowy przestrzeni. Niewiele ma miejsca do leżenia, nie mówiąc już o bieganiu. A przecież są sposoby na spędzenie wakacji bez wyrzucania psa na bruk. - Jest wiele ośrodków wypoczynkowych, do których można zabierać swoje pupile. Powstały także specjalne hotele dla zwierząt, gdzie jest fachowa opieka i odpowiednie warunki mówi Szczepan Kawski.

- Można również porozmawiać z rodziną, przyjaciółmi. Na pewno ktoś mógłby się zaopiekować psem czy kotem. Schronisko to ostateczność, do której nikogo nie namawiam. Angelika ZDANKIEWICZ Super Express 5.05.2001


- Dzięki Czytelnikom Super "Expressu" życie psa Pucka zostanie uratowane. Już jutro pies przejdzie operację - cieszy się Bogumita Folman, pracownica schroniska na Paluchu. 0 bezdomnym, chorym zwierzaku pisaliśmy we wczorajszym wydaniu "super Expressu". Jamnikowatego psa znaleziono przy trasie poznańskiej, niedaleko miejscowości Mory. Najprawdopodobniej czworonoga wyrzucili z samochodu właściciele. Zwierzę było ciężko ranne, trafiło do schroniska na Paluchu, gdzie nadano mu nowe imię: Pucek. Okazało się, że pies ma połamane łapy i miednicę i pomóc mu może tylko skomplikowana operacja. - Nie mamy możliwości, by ją wykonać. Może ją przeprowadzać tylko profesjonalna lecznica - mówita Bogumila Folman ze schroniska. Życie Pucka wisiało na włosku.

Operacja okazała się za droga, żeby opłaciło ją schronisko. Potrzeba było ponad 1000 zt. Po artykule, w naszej redakcji i w schronisku rozdzwoniły się telefony.- Nie spodziewaliśmy się takiego odzewu. Większość ludzi wpłacała pieniądze telegraficznie, ale byty też osoby, które specjalnie przyjechały do schroniska, by wpłacić po 10, 20 zł. Już wczoraj rano zebraliśmy całą sumę - mówi Bogumila Folman. Jutro Pucek będzie operowany w lecznicy przy u1. Grochowskiej. Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli - mówią w schronisku. Wczoraj do godz. 15.00 udało się zebrać aż 3000 zł. Być może pieniędzy będzie więcej, bo jeszcze wptywają. Suma, która zostanie po zoperowaniu Pucka, będzie przeznaczona na leczenie innych zwierząt. MONIKA TUTAK . Super Experss 27.03.2001

pucek1


Pucek ocalony

- Cicho piesku, wszystko będzie dobrze - uspokajali trzęsącego się Pucka weterynarze. Wczoraj. bezdomny zwierzak przeszedł - ciężką operację. będzie zdrowy dzięki naszym Czytelnikom, którzy przekazali pieniądze na jego leczenie.

pucek2Małego Pucka, położono na stole operacyjnym w klinice Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przy u1. Grochowskiej 272. Był przerażony Kiedy pochylili się nad nim weterynarze, cały się trząsł. Specjaliści dokładnie oglądali połamane psie łapy.

- Ciężki przypadek - stwierdzili. Pucek zaczął trząść się jeszcze bardziej.

Początkowo zwierzak nie dał sobie zmierzyć temperatury ani zrobić przeciwbólowego zastrzyku. Wyrywał się i strasznie piszczał. W końcu udało się podać mu znieczulenie. Wtedy lekarze mogli spokojnie zająć się psem. - Może się sam podnieść. To znaczy, że z połamaną miednicą nie jest jeszcze tak najgorzej - mówił Jacek Stern, weterynarz z Grochowskiej.

Puckowi zrobiono prześwietlenie. - No cóż, z łapami nie jest najlepiej - orzekli weterynarze. Czy będzie chodził? - pytała Bogumiła Folman, pracowniczka schroniska na Paluchu. - Prawą przednią łapę będzie miał najprawdopodobniej usztywnioną - tłumaczył jeszcze przed zabiegiem Jacek Stern. Operacja trwała pięć godzin. Pacjent przeżył. Dziś wróci do schroniska.

Dziękujemy! 0 bezdomnym, chorym zwierzaku napisaliśmy w poniedziałek. Jamnikowatego kundelka znaleziono przy trasie poznańskiej niedaleko miejscowości Mory. Najprawdopodobniej wyrzucili go z pędzącego samochodu właściciele. Pracownicy schroniska na Paluch~ zabrali zwierzę do przytuliska- Nazwali je Pucek. Żeby go wyleczyć, potrzebna była skomplikowana operacja. Schronisko nie miało jednak pieniędzy, by ją przeprowadzić. Po naszym artykule już w poniedziałek udało się zebrać całą sumę na operację.- Chcemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do uratowania Pucka. Ludzie ciągle wpłacają pieniądze na jego leczenie. Zebraliśmy już 8 tys. zł! Tymczasem leczenie Pucka będzie kosztować ok. 1500 zł. Za zebrane pieniądze zoperujemy jeszcze kilka innych ciężko chorych zwierząt. Założymy też specjalne konto z dopiskiem "Pucek", na którym będziemy zbierać pieniądze na operację czworonogów - tłumaczy Bogumiła Folman. - A wszystko to dzięki waszym Czytelnikom. Bardzo im dziękujemy.

Ma już dom Dowiedzieliśmy się od pracowników schroniska, już zgłosiła się osoba, która przygarnie Pucka, kiedy pies wróci do zdrowia. Superexperss 29.03.2001

pucek3


Uratują inne zwierzaki

- Pies Pucek leży w naszym szpitaliku. Dochodzi do zdrowia. Wra.ca mu apetyt, stje się ożywiony i ufny - mówi .Joanna Karaś-Tęcza, weterynarz z Kliniki Małych Zwierząt przy u1, Gagarina 5. Po naszych artykułach weterynarze z tej lecznicy obiecali, że raz w miesiącu bezpłatnie zoperują psa ze schroniska na Paluchu.

bezpłatnie zoperują psa ze schroniska na Paluchu.. Pucek ma plastikowy kołnierz na karku, łapy w opatrunkach. Kiedy widzi, że podchodzą do niego ludzie, radośnie merda ogonem i próbuje się podnieść- Niestety, jeszcze nie może. (...)

Opisaliśmy tragedię psa dwa tygodnie temu. Już następnego dnia Czytelnicy podarowali pieniądze na zabieg. A w ciągu dwóch dni na konto schroniska wpłynęło ponad 8 Tyś. złotych! - Nie podziewaliśmy się takiej reakcji ludzi. Myśleliśmy, że z trudem uzbieramy pieniądze na operację, czyli około 1,5 tyś. zł - mówi Bogumiła Folman z Palucha.

Pucka zoperowano w klinice SGGW przy u1- Grochowskiej. Teraz zwierzak przebywa w szpitaliku zwierzęcym przy u1. Gagarina 5.- Kiedy do nas trafił, był w naprawdę ciężkim stanie. Ale czuje się coraz lepiej. Uczymy Pucka, jak ma stanąć na własne łapy, ale to jeszcze potrwa - tłumaczy Joanna Karaś-Tęcza.

Pucka zoperowano w klinice SGGW przy u1- Grochowskiej. Teraz zwierzak przebywa w szpitaliku zwierzęcym przy u1. Gagarina 5.- Kiedy do nas trafił, był w naprawdę ciężkim stanie. Ale czuje się coraz lepiej. Uczymy Pucka, jak ma stanąć na własne łapy, ale to jeszcze potrwa - tłumaczy Joanna Karaś-Tęcza. Oprócz Pucka klinika przyjęła z Palucha także szczeniaka ze złamaniami. Lekarze z Gagarina zoperowali kundelka bezpłatnie. - 0d tej pory raz w miesiącu będziemy bezpłatnie operować jednego psa ze schroniska - deklarują lekarze z kliniki przy Gagarina.- Chcemy jeszcze raz podziękować "Super Expressowi" i jego czytelnikom- To dzięki wam Pucek jest zdrowy i będziemy mogli leczyć inne chore zwierzęta - cieszy się Bogumila Folman z Palucha. Super Experss 9.04.2001


Jamnikowaty 5-letni Pucek, któremu życie uratowali czytelnicy Super Expressu znalazł troskliwy dom w Ząbkach. Pies każdego gościa wita bardzo serdecznie. Merda ogonem, przymila się, próbuuje skoczyć. Niestety nie może. Nadal kuleje. Jeszcze nie doszedł do siebie po ciężkiej operacji.

Jego nowi państwo wzruszyli się jego historią i postanowili go przygarnąć. Na początku Pucek nie był zachwycony bo trafił do domu, gdzie był już pies - jamniczka Gabi. Początkowo pieski warczyły jeden na drugiego ale z czasem zapryjaźniły się. Teraz bawią się razem. Pucek pokochał nowych państwa. Śpi z nimi w sypialni na miękkim dywaniku.

Jak dojdzie do siebie będzie sypiał w koszu tak jak jamniczka. Na razie nie byłoby mu tam wygodnie bo chora łapa źle się układa. Na jego łapki trzeba bardzo uważać. Na razie jest znoszony ze schodów. Jest wyprowadzany do ogródka.

Pucka czeka jeszcze jedna operacja - wyjęcie tzw. gwoździ z przednich łap.

- To taki dobry, kochany pies, spoktało go tyle nieszczęść. Mam nadzieję, że będzie mu u nas jak najlepiej. - mówi jego nowa pani. żródło: Super Express 10.05.2001

 

 


Kaktus za życie

 

news011Życie bezdomnej RUTKI wisiało na włosku. Maltretowana suczka, z ciężką przepukliną, trafiła do schroniska. lekarze z Palucha nie mieli warunków ani pieniędzy by zoperować zwierzaka. Zawieźli go do prywatnej przychodni. Dzień po operacji weterynarze onieiemieli: na stole, obok RUTKI, leżał szczeniak.

- To cud, że ta suczka urodziła. Weterynarze uratowali dwa życia, choć nie zauważyli, że Rutka spodziewa się małego - mówi Bogumila Folman ze schroniska na Paluchu. - Historia jak z bajki.

Ciężki przypadek

Pieska przywiózł do schroniska chłopak z Raszyna. - Znalazłem ją na ulicy - mówił. Pracownicy Palucha obejrzeli suczkę: półtoraroczna, maleńka, ruda. Nazwali ją Rutka. - Była w ciężkim stanie. Wyglądała na mocno pokopaną, miała siny brzuch opowiada Bogumila Folman. Przez tydzień pracownicy walczyli o życie suczki. Podawali środki antywstrząsowe, karmili z ręki. A Rutka była półprzytomna. Weterynarze zrobili zdjęcia rentgenowskie.- Pomoże tylko natychmiastowa operacja - orzekli.

Kto zapłaci?

Schronisko nie ma specjalistycznej aparatury potrzebnej do przeprowadzenia takiej operacji - tłumaczy Bogumila Folman, która postanowiła ratować pieska. Na początku lutego z wynikami badań pojechała do prywatnego Centrum Zdrowia Małych Zwierząt przy u1.Gagarina 5. Weterynarz obejrzał zdjęcie i zadecydował:- Nie ma czasu. Trzeba natychmiast operować.- Pies mógł się udusić w każdej chwili. Był po wypadku, miał uraz przepony, przepukline, a do tego złamaną łapę opowiada dr Dariusz Wiśniewski. Rutka została w szpitalu zwierzęcym.

Jak kaktus na dłoni

Kiedy weterynarze zajrzeli do niej następnego dnia po operacji, zaparło im dech w piersiach. Na stole, obok suczki, leżał szczeniak. - To niesamowite. Ta ciąża umknęła naszej uwadze - mówi dr Wojciech Czerwiński. Pewnego dnia do przychodni przyszła jedna z klientek, by odwiedzić chorego kota. Zobaczyła Rutkę. - Nie mogłam jej tak zostawić. Przygarnęłam i ją, i szczeniaka - mówi - Małego nazwałam Kaktus.

Przychodnia potraktowała Rutkę ulgowo: za operację Rutki schronisko nie musiało płacić. Tylko za leki.- Jakieś 400 zł - mówi Bogumiła Folman. - Normalnie zapłacilibyśmy grubo ponad tysiąc złotych. Skąd weźmiemy pieniądze? Zrzucą się pracownicy schroniska. Najważniejsze, że Rutka jest zdrowa i ma dom. I za to dziękujemy weterynarzom, którzy w tym pomogli. MONIKA TUTAK Super Experss 17.02.2001

Serwis Koci Dom powstał z myślą o kotach i zawiera zdjęcia kotów, porady jak opiekować się kotem, różności o kotach. 

Koci Dom - Ważne! Serwis Internetowy Koci Dom nie jest organizacją opieki nad zwierzętami i nie reprezentuje żadnje organizacji!

Koci Dom jest zaprzyjaźniony z Fundacją Canis. Zajrzyj do kącika adopcyjnego Fundacji Canis - może znajdziesz przyjaciela na całe życie.

Jako że Koci Dom nie jest schroniskiem ani organizacją nie ma żadnej możliwości pomocy finansowej, rzeczowej ani przyjmowania zwierząt.

Serwis Koci Dom  prowadzę sama, dlatego też nie mam możliwości zamieszczania ogłoszen o zwierzętach do adopcji.