Sklep Fundacji Canis

 sklep3

Sklep Fundacji Canis, gdzie kupisz upominki, ozdoby, antyki, przedmioty artystyczne, malarstwo, linoryt - cały dochód przeznaczony jest na pomoc dla zwierząt. Kup sobie prezent i wspomóż zwierzaki.

 

 

Fundacja Canis na Allegro

nasze aukcje allegro1

Zapraszamy na nasze aukcje:   Allegro

1% podatku dla zwierząt numer KRS: 0000128172

Upitax new uruchom2

koty kotki

Jednak koty

Znów spodobały mi się psy - nie psy jako takie, bo lubiłam je zawsze, ale konkretne pojedyncze osobniki. Właściwie osobniczki, dwie, młode suczki z Fundacji Canis, szukające domów u odpowiedzialnych ludzi. Takich jak ja - od razu pomyślałam, patrząc łakomie na obie ślicznotki.
W drodze do domu zrobiłam rachunek sumienia i wyświetliłam sobie w głowie przegląd filmów krótkometrażowych pokazujących rozliczne epizody moich bliskich kontaktów z psami. Nie wypadło to zbyt dobrze i musiałam przyznać, że ręki do psów to ja jednak nie mam.
Taki na przykład Gacek. Wracałam kiedyś z pracy (sto lat temu, kiedy nie mieszkał jeszcze ze mną żaden kot) i w okolicy mojego bloku przyłączył się do mnie nieduży, rudy piesek z trwale uszkodzoną, podkurczoną tylną łapką. Wszedł za mną do windy, a potem do mieszkania. Jakoś nie miałam odwagi protestować, nie żebym się go bała, ale ujęła mnie determinacja tego inwalidy i jego pewność, że nie zostanie na lodzie.
Z lodem był realny problem, gdyż srożył się styczeń, nie to co w tym roku - prawdziwie mroźny i śnieżny. Skoro świt wyprowadzałam Gacka na spacer, rzecz jasna na smyczy. Ale tak mnie prosił, żebym go na chwilkę, na momencik puściła i zawsze ulegałam. I zawsze pies uciekał, olewał mnie totalnie i nic sobie nie robił z moich nawoływań. I zawsze spóźniałam się przez to do pracy.
I nigdy nie potrafiłam zdobyć się na ukaranie go lub poważne skarcenie. Nawet jeśli już na niego wrzasnęłam, to za chwilę na przeprosiny całowałam go w czółko. Gacuś machał wesoło ogonem, a w jego rozumnej łepetynie kodowała się pożyteczna informacja, że ma do czynienia z nieszkodliwą wariatką.
W końcu któregoś ranka załamał się pod nim lód na kanałku przy moim osiedlu. Zanim go wyłowiłam i doniosłam do domu, już się nabawił zapalenia płuc. Nie była to epoka lecznic na każdym kroku, więc jeździłam z nim na zastrzyki na drugi koniec miasta. Musiałam wziąć urlop. Miałam wtedy czas pomyśleć, że aby mieć psa i nie zwariować, trzeba posiadać cechę, której mi brakuje, a mianowicie konsekwencję.
Błagalne spojrzenie psich oczu powoduje we mnie kompletne odmóżdżenie - nie jestem w stanie odmówić mu czegokolwiek. Potrafi wyglądać tak nieszczęśliwie, że niespełnienie jego oczekiwań wpędzałoby mnie w permanentne poczucie winy. Nie można przecież żyć w ciągłym poczuciu winy, prawda?
Z kotami jest zupełnie inaczej. Kotom nie odmówię niczego z całkiem innej przyczyny. Im się najzwyczajniej w świecie podlizuję. One nie patrzą błagalnie, tylko wyczekująco. Więc spełniam ich życzenia, zanim jeszcze okażą swoją wolę. Nówcia zerknie z koszyka na komodzie w stronę zamkniętych drzwi, a ja już biegnę, żeby je dla niej otworzyć. Dymuś wskoczy na kuchenną szafkę - pędzę z poczęstunkiem. Góralka wejdzie do łazienki - szybko wyjmuję przepierkę z umywalki i odkręcam kran, żeby mogła się napić tak jak lubi.
Należy chyba z tego wyciągnąć wniosek, że mam charakter podnóżka i wyśmienicie nadaję się na opiekunkę (czyli służącą) tej kociej kadry kierowniczej. Na dodatek jest mi z tym dobrze, podległość kotom mnie uszczęśliwia i choć zdarzają się momenty, kiedy budzi się we mnie chęć buntu i protestu, szybko uciszam te fanaberyjne odruchy. Skoro już, nieprzymuszona, oddałam władzę nad sobą w łapy kotów, nie ma co się buntować czy boczyć. Szczególnie, że co i rusz dostaję od nich rozmaite nagrody, takie jak mruczenie, przytulanie, współspanie, pomoc w czytaniu (zwłaszcza gazet), szyciu i gotowaniu.
No i mam możność patrzenia w te nieprawdopodobnie piękne oczy i poszukiwania w nich akceptacji dla swoich poczynań. Oczywiście poczynań dotyczących bezpośrednio właścicieli owych oczu.
Dziś przed sklepem zobaczyłam pieska i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Tu wtrącę, że okropnie denerwują mnie ludzie, którzy uważają, że jak pies posiedzi przed sklepem, to już jest wybiegany.
Zawsze mam przy sobie aparat fotograficzny, ale jakoś nigdy wtedy, kiedy jest coś interesującego do sfotografowania. Piesek był mały, biały, z zabawną długą mordką zwieńczoną wielkimi, sterczącymi uszami, przedzieloną równo w połowie. Lewa strona biała, prawa całkowicie (razem z uchem) czarna. No coś cudownego.
Obiekt moich nagłych uczuć bardzo dygotał, więc przyszło mi na myśl, że mogłabym go "uratować", zabierając z tego miejsca do ciepłego domu. Cóż to za podły właściciel, oburzałam się w duchu, przywiązujący na zimnie takie słodkie stworzonko. Ale "doszłam do rozumu" i zostawiłam psa gdzie siedział - przecież dobrze pamiętam nie tylko Gacka, ale i te inne pieski, które przeszły przez moje niekompetentne ręce. Kajtuś samodzielnie jeżdżący na gapę tramwajem; Karina o przeraźliwie smutnym spojrzeniu podrzutka; Saba odebrana, a właściwie ukradziona bazarkowym pijakom, którzy ją katowali; szczeniak Kleksik znaleziony w głębi lasu...
Bardzo szybko znajdowałam im domy, z całkowitym przekonaniem, że nie podołam wyzwaniu. Zresztą wtedy miałam już koty, dużo kotów, coraz więcej kotów.
Jednak WYŁĄCZNIE koty.

Maryla Weiss


KOT 3 - marzec 2008
magazyn dla miłośników kotów.

Serwis Koci Dom powstał z myślą o kotach i zawiera zdjęcia kotów, porady jak opiekować się kotem, różności o kotach. 

Koci Dom - Ważne! Serwis Internetowy Koci Dom nie jest organizacją opieki nad zwierzętami i nie reprezentuje żadnje organizacji!

Koci Dom jest zaprzyjaźniony z Fundacją Canis. Zajrzyj do kącika adopcyjnego Fundacji Canis - może znajdziesz przyjaciela na całe życie.

Jako że Koci Dom nie jest schroniskiem ani organizacją nie ma żadnej możliwości pomocy finansowej, rzeczowej ani przyjmowania zwierząt.

Serwis Koci Dom  prowadzę sama, dlatego też nie mam możliwości zamieszczania ogłoszen o zwierzętach do adopcji.